W ostatnich tygodniach ceny energii eksplodowały dzięki kilku czynnikom. Rosyjska inwazja na Ukrainę, antyrurociągowa, antyrozwojowa ideologia rządu federalnego Trudeau. Oraz ogromne dodruki pieniędzy, które miały miejsce podczas pandemii. Do tego problemu doprowadziły zakłócenia łańcucha dostaw i zbyt wysokie ceny za zbyt małą ilość towarów.
Jak dotąd konopie wyszły na tym bez szwanku. A może jednak nie? Sprawdźmy to.
Legalne stany amerykańskie podają, że ceny marihuany są takie same lub tańsze niż w tym czasie w zeszłym roku. To samo dotyczy Kanady, gdzie popyt grozi przewyższeniem podaży. W pierwszych dniach po legalizacji było to normą. Następnie, gdy podaż dogoniła popyt, ceny spadły do równowagi rynkowej. Zajęło to kilka lat, nawet dłużej w miejscach o surowych zasadach rządowych. Ale ogólnie rzecz biorąc, rynek konopi wydawał się ustabilizować.
Innym czynnikiem, który prawdopodobnie pomógł, była legalizacja rynku. Nie jest tajemnicą, że każdy szczebel rządu w Kanadzie próbuje zlikwidować podziemny rynek. Jeśli cena legalnej marihuany jest zawsze wyższa niż u „ulicznych dilerów”, tak się nie stanie.
Co spowodowałoby inflację w świecie cannabis?
Poza nowością prawną, nie ma nic szczególnego w cannabis odnośnie gospodarki. Podobnie jak jedzenie, możesz wyhodować własne. W przeciwieństwie do innych towarów, konopie indyjskie nie mogą być ofiarą „kurczenia się opakowań”. Dzieje się to tam, gdzie cena pozostaje taka sama, ale przedmiotowy towar jest mniejszy (pomyśl o płatkach zbożowych lub chipsach lub porcjach w restauracjach). Na cannabis wpłynęły poniekąd zaległości w łańcuchu dostaw.
Bardziej prawdopodobne jest, że wyższe koszty przemysłu konopnego pochłaniają marże. Zamiast przerzucać koszty na konsumentów, którzy mają łatwy dostęp do tradycyjnego rynku, właściciele detaliczni sami biorą na siebie te koszty. Lub w miejscach z monopolami rządowymi, takich jak Quebec, koszty są pochłaniane przez podatników. Pytanie brzmi, jak długo właściciele firm i biurokraci będą znosić te koszty?
Inflacja to coś więcej niż tylko wyższe ceny.
Zastanów się, jak złożona jest branża konopi indyjskich, a to jest jeden z wielu. Istnieją wieloetapowe procesy, które zachodzą w czasie i wykorzystują różne dobra kapitałowe i nakłady pracy w różnych momentach. Od uprawy do zbioru, przetwarzania i pakowania. Sukces firmy zajmującej się konopiami indyjskimi oznacza koordynację tych zasobów we właściwym miejscu we właściwym czasie.
Stopy procentowe to cena czasu.
Dlatego ważne są ceny i stopy procentowe. Rynkowa stopa procentowa koordynuje niezliczone preferencje konsumentów z planami przedsiębiorców. Kiedy bank centralny zmienia stopy procentowe (obniżając je poprzez ekspansję podaży pieniądza), utrudnia to koordynację między konsumentami i przedsiębiorcami.
Na początku w gospodarce jest więcej pieniędzy, więc trwa okres boomu, w którym producenci rozpoczynają projekty, a konsumenci zwiększają konsumpcję. Wszystko oparte na oczekiwaniu przyszłego stanu podaży i popytu. Ale jest to fałszywe oczekiwanie, ponieważ stopy procentowe nie spadają naturalnie. W gospodarce nie ma nowych oszczędności. Nie ma dodatkowego kapitału. Praca jest związana z konkretnymi zawodami i nie może łatwo przejść z jednego sektora do drugiego.
Zasadniczo, nakazując niższe stopy procentowe, gdy rynek nie jest na to gotowy, bank centralny gwarantuje przyszły krach. Powodują recesję. Z biegiem czasu staje się to oczywiste, ponieważ rosnące ceny i niedobory produktów oraz problemy z łańcuchem dostaw stają się normą. Jak teraz. Tyle że w prawdziwym świecie bank centralny nigdy nie bierze za to odpowiedzialności.
A politycy, którzy uważają, że bank centralny powinien pozostać „niezależny”, nigdy go nie krytykują. Zamiast tego winę ponoszą zagraniczni aktorzy lub „chciwi” kapitaliści. W rzeczywistości problem leży u stóp banku centralnego. Niewybrana, nierozliczana, skryta instytucja, na którą nie ma miejsca w wolnym społeczeństwie.